- Panna Elena Gilbert, jak mniemam- aż podskoczyłam, słysząc głos za plecami.- Najmocniej przepraszam, wystraszyłem, panią?- zapytał, podchodząc do mnie i wyciągając rękę.- Jestem Valentino Valverde, pełnomocnik i wspólnik pana Millianvelliego- usiedliśmy wspólnie przy stoliku.
- Miło pana w końcu poznać- odpowiedziałam z uśmiechem.- Jednak bardzo żałuję, że pana wspólnik nie jest w stanie nam towarzyszyć.
- Cóż, Federica wezwały pilne inwestycje w Stanach, nie mógł odmówić- odpowiedział.- Skoro już o inwestycjach mowa, przejdźmy może do naszych interesów- zaproponował.- Po długich dyskusjach i wnikliwych analizach, wspólnie z Frederickiem doszliśmy do wniosku, iż żądania pana Mikaelsona co do budowy wodociągu są zbyt wygórowane.
- W takim razie proszę mi przedstawić, przygotowany przez panów przykładowy kosztorys- poprosiłam. Wyciągnął z aktówki kilka dokumentów i podał mi. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, ten człowiek albo był zwykłym sknerą albo wcale nie zależało mu na ludziach.
- Panowie, chyba sobie żartują- powiedziałam, oddając mu dokumenty.- Przecież to zwykłe oszustwo, nie widzą panowie, że w przedstawionym kosztorysie wszystkie zyski jakie zostaną poniesione będą z korzyścią dla firmy pańskiej i pana Millianvelliego. Materiały, które panowie proponują są z najniższej półki, poza tym wynagrodzenie dla pracowników jest śmiechu warte, pan Niklaus Mikaelson nigdy nie zgodzi się na takie warunki.
- Rozumiem, jednak proszę żeby dokładnie przedyskutowała to pani z panem Mikaelsonem- odpowiedział.- Jeżeli dojdą państwo wspólnie do wniosku, iż firma pana Mikaelsona nie chce podjąć się budowy wodociągu na naszych warunkach nie będziemy negocjować tylko poszukamy innych chętnych- powiedział wstając.- Proszę do mnie zadzwonić kiedy wszystko ustalicie- podał mi rękę i opuścił lokal.
***
- Uwierzysz?- zapytałam.- Co z niego za burak- powiedziałam, kiedy razem z Damonem, jedliśmy lunch.- Rozmawiałam już z Caroline i poprosiłam żeby Klaus się odezwał. Jednak doskonale wiem, że on nigdy się na to nie zgodzi.
- Jeśli chcesz znać moje zdanie- zaczął.- To ja uważam, że ten Millianvelli ma trochę racji- spojrzałam na niego, nie dowierzając.- Spójrz na to z ich perspektywy, ten wodociąg w gruncie rzeczy kosztuje fortunę, a jest wiele firm, które zrobią to za jeszcze niższą cenę niż oni proponują.
- Damon, czy ty siebie słyszysz?- zapytałam.- Oni praktycznie chcą wyzyskiwać tych ludzi, jak niewolników nie mogę na to pozwolić.
- Ci ludzie będą szczęśliwie mając jakąkolwiek pracę- odpowiedział.- Eleno, tak się tutaj żyję, warunki nie są lekkie, ale ty nie zmienisz świata.
- Nie rozumiem jak możesz być takim bezdusznym człowiekiem- odparłam.- To twoi rodacy, nie chcesz żeby mieli lepsze życie?- zapytałam z wyrzutem.- No tak zapomniałam, jesteś przecież zapatrzonym w siebie egoistą z wielkiego pałacu!- wrzasnęłam.- Ale wiesz co ty i tobie podobni możecie się uważać za pępki świata, ale ja takich będę tępić dopóki będę miała siłę, zrozumiałeś?
- Eleno, to ty niczego nie zrozumiałaś- powiedział po chwili.- Przyjechałaś z tak zwanego wielkiego świata i porównujesz tutaj wszystkich, ale w Europie zupełnie inaczej wygląda życie ludzi.
- Tak sobie tłumacz- powiedziałam.- Muszę iść, może Klaus się odezwie- odeszłam nie czekając czy jeszcze coś powie.
***
- Ale Klaus, jak możesz się na to zgodzić?- zapytałam nie dowierzając, że Nik może być, aż tak głupi.- Przecież te warunki to jakaś kpina.
- Eleno, nie mam teraz zbyt dużej możliwości wybrzydzania- powiedział.- Porozmawiaj z tym pełnomocnikiem i powiedz, że podejmujemy się budowy.
- Czy stało się coś o czym mi nie powiedziałeś?- zapytałam.- Czy coś się dzieje w firmie?
- Nie chciałem cie obarczać jakimiś zmartwieniami- powiedział.- Jednak moja firma nie ma się najlepiej, kilku naszych klientów nie wypłaciło mi pieniędzy i teraz potrzebuje chociaż minimalnego zastrzyku gotówki.
- Może potrzebujesz mojej pomocy w Stanach?- zapytałam.- Zawsze mogę przyjechać i zająć się sprawami tych niewypłaconych pieniędzy- zaproponowałam.
- Nie, nie wolałbym żebyś nadzorowała wszystko tam we Włoszech- odpowiedział.- Tutaj już cały zastęp prawników zajmuje się pozwami, ty lepiej dopilnuj, żeby ten Millianvelli niczego nie kombinował- poprosił.- W razie problemów dzwoń do mnie, a i jeszcze jedno nie opowiadaj o niczym Caroline. Ona i tak już nieźle świruje na myśl, że masz tam tylko Damona, jest gotowa zabrać dzieci i nie zważając na wszystko ruszyć ci na ratunek.
- Cała Caroline, właśnie za to ją kocham- powiedziałam.- Nie martw się nie będę jej opowiadała o problemach, obiecuje. Zadzwonię do ciebie kiedy podpiszemy kontrakt i pracę już się rozpoczną, do usłyszenia- dodałam i rozłączyłam się.
***
- No nieźle ci się udało- powiedział Klaus.- Ona już nienawidzi tego Millianvelliego. Nie mogłeś wymyślić, czegoś innego?-zapytał.- Ona myśli, że to jakiś sknera, a do tego ja musiałem wymyślić bajeczkę o problemach finansowych w mojej firmie.
- Przepraszam, że musiałem cie w to wciągnąć- powiedziałem.- Elena, teraz jest wkurzona, ale jej przejdzie, a ciebie nawet nie podejrzewa o jakieś nieczyste zagrywki, więc nie musisz się o nic martwić.
- Bardzo ciekawe, nie muszę się o nic martwić, mówisz?- zapytał kpiąco.- Pamiętaj jednak, że to wszystko będzie na mnie kiedy wyjdzie na jaw, po tobie każdy spodziewa się najgorszych rzeczy, ale ja nie chce kłócić się z żoną, ani stracić najlepszego prawnika mojej firmy- powiedział.
- Nie stracisz- obiecałem.- Kiedy wszystko się skończy, wyjaśnię dziewczynom o co w tym wszystkim mi chodziło, a one nam wybaczą- powiedziałem.
- Damon, ja ci pomagam, ale powiedz mi jedno o co w tym wszystkim naprawdę chodzi?- zapytał.- Rozumiem, że chcesz utrzeć nosa Elenie, z którą nigdy za sobą nie przepadaliście, ale po co, aż tyle zachodu? Pamiętaj, że obiecałeś nie przesadzić, a co ja słyszę, iż się zaprzyjaźniłeś z Eleną. Dlaczego z jednej strony chcesz ją podkopać zawodowo, a z drugiej chcesz udawać najlepszego sprzymierzeńca?
- Nawet nie wiesz jak zabawnie jest patrzeć jak ona się piekli- powiedziałem.- Teraz tylko czekać na rozwój wydarzeń, Klaus uważaj tylko żeby z niczym się nie zdradzić. Mam pytanie, czy gdybym potrzebował twojej pomocy będziesz mógł przyjechać?- zapytałem.
- Postaram się- odpowiedział.- Tylko pamiętaj, że muszę wymyślić jakąś wymówkę dla Caroline.
- Weź ją i dzieciaki ze sobą- odpowiedziałem.- Chętnie zobaczę moich siostrzeńców, a tak poza tym będę miał wymówkę żeby sprowadzić Elenę do mojego domu- uśmiechnąłem się.
- Dobrze, dobrze nie rozpędzaj się tak- powiedział.- Masz mnie informować o wszystkich postępach, teraz kończę, zaraz mam spotkanie.
- Bądź pod telefonem- poprosiłem.- Do usłyszenia, kochany szwagrze.
- Nie przylizuj się tak- odpowiedział.- Pilnuj się lepiej- rozłączył się.
________________________________________
Po pierwsze dziękuje Soul za przepiękny szablon, od razu chce mi się pisać:) Co do rozdziału jestem zadowolona, jednak nie wiem czy wam się spodoba, komentujcie. Jeżeli mi się uda to do jutra powinien pojawić się rozdział na moim nowym Klaroline.