wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 10

- Kochana siostrzyczko, możesz mi powiedzieć co tutaj się u licha dzieję?- zapytałem, schodząc do salonu, z którego dochodziły takie wrzaski i śmiech, że zastanawiałem się czy nie pobudziły dzieciaków.- Kim do diabła jest koleś, który właśnie rzyga na moją kanapę?
- To Antonio, nowy przyjaciel Eleny.
- Ach tak, nowy przyjaciel Eleny, a czy ten jej nowy przyjaciel, mógłby z łaski swojej opuścić mój dom?!
- Moglibyście kłócić się odrobinę ciszej?- zapytał Klaus, który ewidentnie nie był w najlepszym humorze.- Jeżeli ktoś jeszcze raz obudzi mojego syna przysięgam, że nie zdąży nawet się wytłumaczyć, bo ja już odrąbie mu głowę! Poza tym, Caroline wytłumaczysz mi dlaczego ty ledwie trzymasz się na nogach? Umawialiśmy się, że nie będziesz upijać się do nieprzytomności. Kim do cholery jest ten zarzygany facet i gdzie zgubiłaś Elenę?
- To nowy przyjaciel, naszej księżniczki, a właśnie gdzie się ona podziewa?- pospieszyłem z odpowiedzią.
- Poszła do piwnicy poszukać jakiegoś wina. No co braciszku, nie patrz tak, chyba nie jesteś sknerą i pozwolisz rodzinie spróbować swoich wyrobów?
- Klaus, zabierz ją, bo inaczej to ty będziesz musiał szukać trumny dla swojej żoneczki. Ty koleś- postawiłem faceta na nogi- to nie hotel jak chcesz zaciągnąć tą wredną jędzę do łóżka, to nie w moim domu. Zapomniałbym jeżeli nie chcesz zbierać swoich zębów z podjazdu, wynoś się i to migiem!- rzuciłem nim w stronę drzwi.- Teraz gdzie jest nasza królowa balu?
- Caroline, spójrz tylko co znalazłam, ten buc, twój brat nie jest jednak takim ignorantem na jakiego wygląda, zna się na winach- do salonu weszła jeszcze bardziej od mojej siostry, wystawiona Elena.- Widzę, że mężczyźni do nas dołączyli, a gdzie mój chłopak?
- Mogłabyś postawić butelkę mojego wina na moim stole- powiedziałem chwytając ją za ramiona.- Dla twojej wiadomości, nie będziesz sprowadzać do mojego domu, żadnych swoich gachów, zrozumiałaś?- potrząsnąłem nią.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić- wyrwała się.- Nie będziesz narzucać mi z kim wolno, a z kim nie wolno mi się spotykać, zrozumiałeś?!- pobiegła na górę do swojego pokoju.
- Nie patrzcie tak- powiedziałem, do przyglądających się mi Klausa i Caroline.- Koniec przedstawienia- wściekły poszedłem do swojego gabinetu.

***

- Moja głowa- powiedziałam, otwierając oczy.- Dziękuję- wzięłam od Klausa szklankę z aspiryną.- Co się właściwie stało? Moja głowa za moment roztrzaska się w drobne kawałki.
- Daliście wczoraj niezłe przedstawienie- uśmiechnął się.- Jednak nic nie może się równać z wściekłością Damona, kiedy zobaczył faceta, którego przyprowadziła sobie Elena.
- Wściekł się?- zapytałam z uśmiechem.- Myślisz, że nasz plan powoli się sprawdza?
- Jak na moje oko, to sprawdza się w stu procentach. Jeżeli Damon, nie powie Elenie kilka słów do słuchu, to niebywale się zdziwię- powiedział.- Jednak kochanie, czy następnym razem, nie mogłybyście trochę przystopować, oczywiście możesz wychodzić z przyjaciółką się zabawić, beze mnie, ale czy musisz wracać do domu w stanie, kiedy nie możesz utrzymać się na nogach?- zapytał delikatnie.
- Nie wiedziałam, że tak mnie zetnie- uśmiechnęłam się.- Od miesięcy nie piłam alkoholu i nawet dużo go nie było, a poczułam się jak po tygodniowej balandze. Klaus, to bardzo uroczę, że się o mnie martwisz.
- A kto powiedział, że ja to robię, dlatego że się martwię?- spojrzał na mnie kpiąco.- Kochanie, ja wręcz uwielbiam patrzeć jak się męczysz ze swoimi dolegliwościami. Musze ci powiedzieć, że to bardzo zabawne- uśmiechnął się złośliwe.
- Naprawdę kochający z Ciebie mąż, doceniam to- odpowiedziałam.- Musisz się nade mną znęcać, jesteś gorszy niż ta cholerna migrena- narzuciłam poduszkę na głowę.
- Nie myślałem po prostu, że z Ciebie taka imprezowiczka. Jesteś moją żoną, a muszę ci powiedzieć, że poznaje cię z nowej, nieznanej mi jak dotychczas strony.
- Dobrze, już dobrze zrobisz mi małżeńską awanturę, kiedy poczuje się lepiej. Teraz opowiedz, jak dokładnie to wczoraj wyglądało. Praktycznie nic nie pamiętam.
- Co mam ci właściwie powiedzieć, Damon wściekł się jak diabli, kiedy zobaczył faceta, który z wami przyszedł. Niby nie chciał, żeby w jego domu nocował jakiś nieznajomy koleś, ale jak na moje oko właściwie chodziło o to, że on będzie nocował w tym domu, razem z Eleną w jej łóżku.
- Wspaniale- uśmiechnęłam się.- Mam tylko nadzieję, że mój kochany braciszek nie zrobi jej karczemnej awantury, jak myślisz?
- Ten dom będzie pękał w szwach, zobaczysz, a wszystko przez te twoje durnowate pomysły, jak u napalonej nastolatki.
- Dobrze niech ci będzie, a teraz chodź, pokażę ci jaka ze mnie napalona nastolatka.

***
 - Co się dzieje?!- wrzasnęłam, kiedy ni z tego ni z owego, zostałam oblana lodowata wodą.- Damon, czy ty kompletnie zdurniałeś? Wynoś się z mojego pokoju!
- Czy nasza księżniczka, raczy dzisiaj wstać z łóżka, czy będzie przez cały dzień leczyć swojego kaca?- zapytał ze złośliwym uśmieszkiem.- Wstawaj, musimy pogadać- nagle pociągnął mnie za nogę i wylądowałam na podłodze.- Po pierwsze, jeżeli myślisz, że możesz sobie sprowadzać do mojego domu, kogo ci się podoba, to się mylisz to nie jest hotel, a po drugie jak ci się nie podoba to się wynoś.
- Czyli albo będę zakonnica albo mam wynająć pokój, tak?
- Wreszcie zrozumiałaś- klasnął w dłonie.- Czyli nie jesteś taką słodką idiotką na jaką wyglądasz.
- Jak śmiesz! Jesteś ohydnym, nienormalnym, zadufanym w sobie dupkiem! Nie masz prawa mnie oceniać, nie taki ktoś jak ty! Nienawidzę cię!
- Czuje się niewyobrażalnie zraniony, naprawdę- zakpił.- Jednak będę musiał nauczyć się z tym żyć. Teraz lepiej, żebyś zastanowiła się nad moją propozycją albo spadaj i idź gzić się gdzie indziej.
- Przyznaj, nie potrafisz powiedzieć mi prosto w twarz, że jesteś zazdrosny. Myślałeś, że teraz tygodniami będę zalewała się łzami po tym jak, ty okazałeś się dupkiem i postanowiłeś wykorzystać
sytuacje, kiedy okazałam słabość- podeszłam do niego i chciałam wymierzyć policzek.
- Spróbuj jeszcze raz, a przysięgam, że ci oddam- powiedział, chwytając moją pięść.
- Nie odważyłbyś się!- krzyknęłam.- Wynoś się!
- Co się tutaj dzieje?!- do pokoju wparowała Caroline.- Wrzeszczycie na siebie, że aż ziemia się trzęsie.
- Przyszła następna histeryczka- powiedział Damon.- Siostrzyczko, proszę cię, żebyś nauczyła swoją przyjaciółeczkę, że mój dom nie jest burdelem, nie chce, żeby moi pracownicy później szeptali o mnie po kątach, cieszę się szacunkiem, który mi dotychczas okazywali, jeżeli się to zmieni, przysięgam obie za to zapłacicie- wyszedł z pokoju zanim zdążyłyśmy zareagować.
- Zadziałało?- zapytała Caroline, kiedy upewniła się, że Damon nie może nas już usłyszeć.
- Zwariowałaś? Nie to ja zwariowałam, że cię posłuchałam. Damon kazał mi się wynosić, jeżeli zamierzam sprowadzać do jego domu jakiś mężczyzn. To nie był najlepszy pomysł.
- Wręcz przeciwnie- klasnęła w dłonie. Spojrzałam na nią z powątpiewaniem.- Nie rozumiesz? Jeżeli mój brat wścieka się o jakiegoś tam nieznajomego, to znaczy że zabolało i to najprawdopodobniej bardzo mocno. Znasz go i ty jak nikt inny powinnaś wiedzieć, kiedy Damon cierpi. Wtedy staje się jeszcze bardziej wredny niż na co dzień.
- No nie wiem, może to tylko męska urażona duma- powiedziałam.- Mężczyźni miewają takie humory, kiedy ich zdobycz nie postępuje tak jak się tego po niej spodziewali. Wypisuje się z naszego układu, muszę zająć się pracą dla twojego męża a nie jakimiś głupimi gierkami z twoim bratem. Naprawdę Caroline, chce mieć teraz święty spokój- dodałam widząc, że już chce coś powiedzieć.- Uważam, że to koniec tematu.
- Jak chcesz, tylko pamiętaj to Damon i zapewne będzie się chciał odegrać, a wtedy wiesz gdzie mnie znaleźć.
___________________________________________
Jest rozdział, można powiedzieć, że przejściowy. KOMENTUJCIE:)
Theme by Hanchesteria