czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 4

- To tutaj?- zapytałam, nie wierząc własnym oczom.- Przecież mówiłeś, że pan Sellieni pracuje w twojej winiarni.
- Pracuje- odpowiedział.- Jednak to nie zmienia faktu, że jego żona prowadzi gospodarstwo. Właśnie dzięki temu możesz z nimi zamieszkać, a co myślałaś, że trafisz do pięciogwiazdkowego hotelu z basenem?- zapytał drwiąco.- Tutaj wszyscy tak pracują, dostają pieniądze za swoją prace, a jedzenie biorą ze swoich własnych upraw.
- Ty również tak robisz?- zapytałam z ciekawością.
- Nie muszę, często dostaje coś od swoich pracowników- spojrzałam na niego z wyrzutem.- Nie martw się płace za wszystko- uśmiechnął się.- Po prostu jestem lubiany.
- Będę mogła pomóc tej kobiecie?- zapytałam.- Bardzo chciałabym spróbować jak wygląda spokojne życie Włochów.
- Myślałem, że jesteś raczej typem księżniczki- zadrwił.- No wiesz taką dziewczyną,  która za nic nie chce się ubrudzić i złamać paznokci.
- W takim razie w ogóle mnie nie znasz- prychnęłam.- A znasz jakiegoś Federica Millianvelliego, czy jak mu tam, on chce negocjować z firmą Klausa kontrakt na budowę jakiegoś wodociągu?
- Nigdy osobiście go nie spotkałem- odparł.- Jednak z tego co słyszałem, dawno temu jego rodzina wyjechała do Stanów, a teraz on przypomniał sobie o Włoszech i chce się wszystkim przypodobać. Podobno to straszny bufon jest, jednak nie zmienia to faktu, że wodociągi zawsze się przydadzą.
- No to szykuje się bardzo miła współpraca- odparłam zrezygnowana.
- Nie mazgaj się tak, będzie dobrze- szturchnął mnie delikatnie w bok.- Teraz chodź, państwo Sellieni na nas czekają, zawiadomiłem ich jakie miałaś przygody- nie mogłam się nie uśmiechnąć.

Państwem Sellieni, okazała się dwójka starszych państwa, koło sześćdziesiątki. Pan Dominico, wysoki, bardzo szczupły, siwowłosy mężczyzna ciągle się uśmiechał i próbował mi coś opowiedzieć, jednak jego żona Valeria nigdy by na to nie pozwoliła, ponieważ sama się do wszystkiego wtrącała. Jak by jednak nie spojrzeć oboje byli bardzo sympatycznymi ludźmi.
- Ragazza, będzie tutaj mieszkała- powiedziała pani Valeria, pokazując mi mój tymczasowy pokój.- Mamy nadzieje, że panience będzie tu dobrze. Jakby czegoś potrzebowała, wystarczy zawołać.
- Dziękuje, na pewno będzie mi wygodnie, bardzo tutaj przytulnie- uśmiechnęła się, widać było, że tym komplementem została mile połechtana.
- Teraz powiem panience jak my tutaj funkcjonujemy. Śniadania będzie musiała jeść sama, bo ja i mąż wcześnie wstajemy pracować, obiady podaje o piętnastej, a kolacje o osiemnastej. Prosimy również, żeby panienka nie wracała zbyt późno do domu, właśnie ze względu na wczesne wstawanie- pokiwałam potakująco głową.
- Rozumiem, będę przestrzegała tych reguł- powiedziałam.- Proszę mi powiedzieć, czy Damon nadal jest na dole?- zapytałam.
- Pan Salvatore, chciał z nami chwilę porozmawiać- odparła.- Jednak, później chce się widzieć również z panienką.
- Jestem Elena i proszę tak na mnie mówić- powiedziałam, uśmiechając się.
- Dobrze panienko Eleno- trudno najwyraźniej będę teraz panienką Eleną, aż do wyjazdu.- Niech się teraz rozgości, a ja zawołam panienkę kiedy skończymy rozmawiać- powiedziała i wyszła z pokoju.

***

- Ona nie może się dowiedzieć prawdy- powiedziałem, kiedy pani Valeria do nas dołączyła.- Wiedzą państwo co należy mówić.
- Wiemy, wiemy panie Salvatore- odparł Dominico.- Panienka Elena, nie wie, że pod nazwiskiem Millianvelli ukrywa się pan. Nasz syn będzie, pańskim przedstawicielem, żeby uniknąć spotkania. Jednak ja czegoś tutaj nie rozumiem, panie Salvatore dlaczego chce pan stwarzać takie pozory, czy coś się stało?
- Panie Dominico, Elena Gilbert to mała złośnica, która myśli, że wszystko jej wolno- odpowiedziałem.- Pora żeby ktoś utarł jej nosa- uśmiechnąłem się.
- Za przeproszeniem- wtrąciła pani Valeria.- Moim zdaniem, panienka Elena to bardzo miła osóbka, a co do pańskiego opisu, lepiej on pasuje do pana- bezpośrednia z niej kobieta.
- Nieważne, zależy mi tylko, żeby wszystko było tak jak ustaliliśmy- odparłem.- Mogłaby pani zawołać Elenę, proszę?- zapytałem.

***

- Nie mogę w to uwierzyć, jak tutaj pięknie- powiedziałam, kiedy przechadzaliśmy się po Florencji.- Czuje się tutaj taki rodzinny klimat, sama nie wiem taki zupełnie niepodobny do wiecznie spieszącego się Nowego Jorku, rozumiesz mnie?
- Oczywiście- odpowiedział.- A myślisz, że dlaczego ja tak nie cierpię wyjazdów do Stanów?- zapytał.- Wolę o wiele spokojniejsze życie.
- Myślę, że też je polubię- odpowiedziałam.- Jednak kiedyś będę musiała wrócić do Stanów, przecież tam czeka na mnie całe życie, praca, rodzina i przyjaciele- w tej chwili zadzwoniła moja komórka. Rozmawiałam przez chwilę.- Damon, dzwonił niejaki Valentino Valverde, pełnomocnik Millianvelliego, jesteśmy umówieni na jutro o piętnastej. Podobno on jest na jakiejś konferencji czy czymś podobnym. Co za leń, wiedząc, że ja przyjeżdżam on sobie wyjechał. Nie ma co, spotkam się z tym Valverde- odparłam.- Tylko w co ja się ubiorę?!- wrzasnęłam.- Przecież nie mam ani żadnych ubrań, ani żadnych pieniędzy!
- Nie panikuj- odpowiedział.- Pomogę ci, pożyczę ci pieniądze, pojedziesz na zakupy. Oddasz kiedy wszystko wróci do normy.
- Powiesz, dlaczego jesteś dla mnie taki miły?- zapytałam podejrzliwie.
- Zwyczajnie mnie nie znasz- odpowiedział i wspólnie ruszyliśmy dalej.
_____________________________________
Nie wiem jakoś mi się nie klei. Chociaż dopiero teraz się zacznie.


czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 3

- Damon- wyszeptałam.- Ty, ty co tutaj robisz?- wiedziałam, że to było irracjonalne pytanie w obecnej sytuacji, ale byłam w dużym szoku. Damon było ostatnią osobą, której bym się spodziewała.
- Tak się składa, że ja tutaj mieszkam- odpowiedział spokojnie.
- Wiem, że nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale Damon błagam cie, potrzebuje pomocy- to było najgorsze co mogło mnie spotkać. Prosić o pomoc tego wstrętnego cynika.
- Pewnie teraz myślisz, że zatrzasnę ci drzwi przed nosem, co?- zapytał z uśmiechem.- Może i za sobą nie przepadamy, ale jesteś kobietą do tego przyjaciółką mojej siostry i nie zostawię cie na pastwę losu- czy ktoś go podmienił, czy jak.- Wchodź, poproszę moją gospodynię, żeby przygotowała dla ciebie coś ciepłego.
Stałabym nadal na progu jego domu, kompletnie oniemiała gdyby nie złapał mnie za ramię i nie wprowadził do salonu.
- Usiądź, a ja załatwię dla ciebie coś na rozgrzanie- opuścił pokój, a ja zaczęłam się rozglądać. O mamuśku, Damon chyba śpi na pieniądzach. Jego salon wydawał się tak ogromny, że miałam wrażenie, iż zmieściłby się w nim cały mój rodzinny dom. Utrzymany w starym stylu, można się było poczuć jak w renesansie. Wszystko w beżu i ciepłym brązie, obrazy w złotych ramach i cała masa antyków. Tego też bym się nie spodziewała. Starszy Salvatore zawsze kojarzył mi się z nowoczesnością, a tutaj nawet nie ma telewizora, a to psikus. Może wszyscy Włosi tak mają, kochają tradycję. Przyglądałam właśnie wszystkie fotografie na kominku, wśród których o dziwo były zdjęcia całej rodziny, nawet Caroline, kiedy usłyszałam głos za plecami.
- Mam nadzieję, że przypadł ci do gustu mój salon- aż podskoczyłam ze strachu.- June podała właśnie zupę w jadalni możemy tam teraz przejść, a później zaprowadzę cie do twojej sypialni. Moja gospodyni ma córkę w twoim wieku i załatwi dla ciebie jakieś ubrania.
Przeszliśmy do tak zwanej jadalni i Damon praktycznie posadził mnie na krześle przy jednym z końców wielkiego stołu. Poleciała mi ślinka, kiedy zobaczyłam pysznie wyglądającą i pachnącą zupę. Praktycznie rzuciłam się na jedzenie, nawet nie zważając na to, że Damon dziwnie mi się przygląda.
- Teraz skoro już jesteś najedzona idziemy do tej sypialni- powiedział, kiedy odłożyłam już sztućce. Nawet nie zamienił ze mną słowa w swój zwyczajny sposób, jest miły i zachowuje się bardzo oficjalnie. Zastanowię się nad tym jutro. Poszliśmy na górę i jak się spodziewałam Damon wprowadził mnie do kolejnego przepięknego pokoju.
- Na łóżku leżą rzeczy dla ciebie- powiedział.- Do zobaczenia jutro. Dobranoc.

***

- Mówię ci Care ktoś podmienił twojego brata- powiedziałam, kiedy rozmawiałam z dziewczynami przez skype.
- I całe szczęście- odparła Bonnie.- Tylko pomyśl co by się z tobą stało gdyby był w złym humorze i zatrzasnął ci drzwi przed nosem.
- Elena ma rację- powiedziała Caroline.- Damon nigdy nie należał do osób szczególnie przyjaznych, a nagle pomaga mojej przyjaciółce, której nie znosi. Może on coś bierze?- wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Zapominacie, że Elena nikogo tam nie zna, a Damon na pewno o tym wie, a nawet on nie mógłby być, aż takim okrutnikiem- nasz obrońca się odezwał.
- Wiem co co mu chodzi!- krzyknęła Caroline.- Zawsze tak robił, potrafił być niezwykle miły, kiedy chciał coś osiągnąć, jednak zawsze w końcu pokazywał swoją prawdziwą twarz. Uważaj Eleno, on coś kombinuje. Jeszcze zdąży nieźle zajść ci za skórę.
- Dobra dziewczyny, idę zapytać tego bufona czy wie coś o państwie Sellieni. Kocham was- pożegnałyśmy  się, a ja zeszłam na dół do salonu. Damon siedział w jednym z foteli, czytając jakieś papiery.
- Damon- spojrzał na mnie.- Mógłbyś mi jeszcze w czymś pomóc? Nikogo tutaj nie znam, a mojego przewodnika nawet nie wiem jak znaleźć, a muszę dotrzeć do niejakich państwa Sellieni, może znasz kogoś takiego?
- Oczywiście, pan Dominico Sellieni pracuje w mojej winiarni- odpowiedział, a ja musiałam zebrać szczękę z podłogi.- Nie patrz tak, tutaj nie ma zbyt wielu miejsc pracy, poza tym wszyscy się znają. Zawiozę cie do ich domu za godzinę, jeżeli to ci odpowiada, ja muszę jeszcze coś załatwić.
- Dziękuje- powiedziałam tylko i czmychnęłam do swojej sypialni. Okropnie peszyła mnie jego obecność i dziwaczne zachowanie.

***

- Mówię ci, zachowuje się jak wystraszona kotka- powiedziałem.- Jest potulna jak baranek, zobaczysz jeszcze nie zdaje sobie sprawy co ją czeka.
- Nie wiem dlaczego dałem się na to namówić- odpowiedział Klaus.- Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co się będzie działo kiedy Caroline się o tym dowie.
- Moja siostrzyczka jest w tobie zakochana po uszy- odpowiedziałem.- Chyba ty jesteś facetem w waszym małżeństwie, co?- zapytałem zaczepnie.- Nie przejmuj się  wezmę całą winę na siebie, kiedy Elena wreszcie się zorientuje.
- Mimo wszystko żałuję, że nie zobaczę miny Eleny, kiedy się dowie, że Federico Millianvelli, mój nowy potencjalny klient, z którym ona miała negocjować, to tak naprawdę, Damon Salvatore znienawidzony brat jej przyjaciółki- obaj wybuchnęliśmy śmiechem.- Kończę Caroline wróciła do domu, a ty tam nie przesadzaj za bardzo.
- Nie martw się tej małej złośnicy, przyda się porządna nauczka- powiedziałem.- Do usłyszenia- rozłączyłem się. Teraz dopiero zacznie się zabawa. Wszedłem do domu, znów przybierając poważną minę, jednocześnie uśmiechając się do siebie.
_________________________________________
Kolejny rozdział zupełnie mi nie wyszedł. Jednak mam nadzieję, że komuś przypadnie do gustu. 
Theme by Hanchesteria